niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 2

Drodzy Parafianie! Z przyjemnością prezentujemy Wam ROZDZIAŁ 2!


-Oczami Kate-
    Restauracja nazywała się SKYLON i znajdowała się na Belvedere Road. Chociaż to była albo mała restauracyjka, albo wielka knajpa. Ale nie ważne. Przynajmniej ładnie tu pachniało. No, w końcu dają tu jedzenie. Mam tylko nadzieję, że jadalne. Była ładnie urządzona, raczej w stylu vintage, ale nie jestem do
końca o tym przekonana. Weszłyśmy do środka i wybrałyśmy stolik w ustronnym miejscu. Obok naszego znajdował się jeszcze jeden, który był zajmowany przez piątkę ludzi. Jak oni się tam zmieścili? Przyszedł kelner i już więcej nie zaprzątałam sobie nimi głowy. 
- Witamy w SKYLON. - przywitał nas. - Co panie zamawiają?
- Łosośka, jeśli jest. I brokułki.
- Jest. A dla pani?
- Ja poproszę najpierw zupę krem z grzybów, potem kurczaka, surówkę z białej kapusty i frytki, a na deser poproszę dwa kawałki sernika i kawę. 
    Kelner zrobił tylko wielkie oczy, ale zanotował moje zamówienie dokładnie. gdy odszedł, odezwałam się do Miu.
- Dlaczego, gdy zamawiam jedzenie, nieważne gdzie, ludzie dziwnie się na mnie gapią? 
- Bo zamawiasz zawsze tyle, że starczyło by dla jakiegoś plutonu wojskowego?
- Wiesz, co? Czasem się zastanawiam, gdzie ty byłaś kiedy w kolejce rozdawano mózgi.
- Tam gdzie ty.
- Ha ha, bardzo śmieszne.
    Nagle usłyszałam czyjeś szepty. Rozejrzałam się i zauważyłam, że ci, którzy siedzieli ściśnięci w piątkę, gapią się na mnie jakbym była szynszylą w zoo. Zarumieniłam się, odwróciłam wzrok i zaczęłam cicho bluźnić po hiszpańsku. Dlaczego muszą się gapić i sprawiać, że się rumienię?!
- Co jest? - spytała Miu.
- Tamci imbecyle się na nas gapią tymi swoimi paczadłami. - kiwnęłam lekko głową za siebie. Spojrzała w tamtym kierunku i uśmiechnęła się złośliwie. 
- Po pierwsze: gapią się TYLKO na ciebie. Po drugie: ładnie to tak nazywać swoich idoli "imbecylami"?
    Zakrztusiłam się powietrzem i spojrzałam na nią z miną "WTF?!". Jakich, kurwa, idoli?!
- Nie wiem, co ty cholera jasna, do mnie pieprzysz, ale po pierwsze - tu mi czołg jedzie, taki wielki z wielką spluwą; po drugie - tu się jebnij, o tu; a po trzecie - idę do toalety. I spróbuj mi coś odjebać z moim jedzeniem to cię rozpieprzę.
    O tak. Jeżeli chodzi o jedzenie to ja zawszę mówię jak najbardziej poważnie i Miu o tym wiedziała. Poszłam do wyżej wymienionego miejsca, stanęłam przed lustrem i zaczęłam się cicho śmiać. Ona to ma pomysły. Bo co niby One Direction miałoby tu robić, co? Oprócz jedzenie oczywiście. Ale co? Mieliby czekać na to, aż fanki rzucą się na nich jak małpy na banany? Tak, a to dobre. Przemyłam twarz zimną wodą i wróciłam do stolika. Prawie. Jakieś dwa metry od niego stanęłam jak wryta. No ja ją normalnie kiedyś zabiję! Przysięgam!


-Oczami Miu-
Kuźwa, co ja odwalam? Mnie to już do końca powaliło, ale cóż - czego się nie robi, by wkurwić przyjaciółkę. 
- Cześć! - zagadnęłam nad wyraz wesoło do piątki siedzących przy stoliku pedałów i uśmiechnęłam się szeroko - "Kurwa, jak ja was nienawidzę" - dodałam w myślach.
- Tak, ślicznotko? Czy my się już wcześniej nie spotkaliśmy? - odpowiedział jakiś zielonooki o włosach takich, jakby dopiero co wylazł z pralki.
- Tak, miło, że mnie pamiętasz! - uśmiechnęłam się jeszcze serdeczniej w myślach obiecując sobie, że kiedyś zrzucę jakąś bombę na ich mieszkania - Bo chodzi o to, że moja kumpelka was uwielbia, a wtedy nie chciałyśmy wam zabierać czasu... jeśli macie go teraz trochę, to może się do nas przysiądziecie?
"Lokowany" rozejrzał się po swoich "towarzyszach" i przekazał im coś swoją mimiką, czego oczywiście zrozumieć nie potrafiłam.
- Z chęcią - odpowiedział zielonooki, po czym wszyscy wstali i przenieśli się do naszego (przeogromnego) stolika. 
To było strasznie zryte tak siedzieć obok nich, ale czego się nie robi dla dobijania kumpelek! Spojrzałam na chłopaków. Każdy z nich przypatrywał mi się uważnie, co było troszkę krępujące. Każdy, z wyjątkiem jednego - tego który siedział obok mnie. Ubrany w pasiastą koszulkę wpatrywał się tępo w obrus. Westchnęłam zdegustowana, zaraz jednak pożałowałam tego czynu. Chłopak skierował na mnie swój szaro-niebieski wzrok, który normalnie wertował mnie od środka.
- Jakiś problem? - spytał.
Od odpowiedzi na szczęście uchroniła mnie Kate, która właśnie podeszła do stolika.
- Miu! - wrzasnęła, a ja skierowałam na nią wyniosłe spojrzenie.
- Tak? - spytałam "rżnąc głupa".
- Oż ty mendo!
- Kotek... ja ci przysługę zrobiłam! A teraz siadaj tu i nie gadaj, a wpierdalaj! 
Chłopcy spojrzeli na nas zszokowani. Fakt - gadałyśmy aktualnie po polsku, więc nie wiedziałam, czy nas zrozumieli. Zresztą średnio mnie to obchodziło.
- Wiesz co! - chwyciła w dłoń deserową łyżeczkę - Chcesz, żebym się pociachała tym tępym narzędziem?!
- Nie, nie rób tego! - pisnęłam - Lepszy jest widelec! - podałam dziewczynie wymieniony przeze mnie przedmiot.
- A nie bo... ubijaczką do jajek!
- Też prawda... ale chochla i tak lepsza!
- Wiesz co? - wrzasnęła głosem dziecka - Nie lubię cię. Obrażam się na ciebie!  
- Że co?! - pisnęłam również dziecięcym głosikiem - Na mnie się obrażasz?! Na mnie!
- Nie! Na Świętego Mikołaja za to, że nie istnieje! No pewnie, że na ciebie! 
- No wiesz co! - teraz cały czas obie mówiłyśmy "dziecięcym głosem" - A ja cię chciałam zabrać do Disney Landu, ale skoro się obraziłaś, to pojadę tam ze swoim pluszowym misiem!
- No wiesz co?! A ja cię chciałam zabrać do Londynu za tydzień, ale skoro taka jesteś to...
- Jesteśmy w Londynie, debilko! - syknęłam, teraz już normalnie. Kate zrobiła naburmuszoną minę i usiadła na wolnym miejscu obok jakiegoś blondyna. Spojrzała mi prosto w oczy i już po chwili obie wybuchnęłyśmy śmiechem. Śmiałyśmy się jak jakieś nienormalne przez dobre dwie minuty.
- Ale z ciebie kretynka - powiedziała Kate po angielsku.
- A z ciebie... z ciebie... z ciebie...- zaczęłam się jąkać.
- Słówka ci się skończyły? Biedactwo...
- Och przymknij się - wrzasnęłam i spojrzałam na zielonookiego - Przepraszam, ona często odwala takie ekscesy, jak ten przed chwilką.
Kate prychnęła i rozejrzała się po chłopakach. Nagle usłyszeliśmy dzwonek telefonu.
- Przepraszam, zaraz wrócę - rzucił "pasiasty" i opuścił nasz stolik kierując się w stronę wyjścia. 



CZYTASZ = KOMENTUJESZ

6 komentarzy:

  1. ciekawy rozdział tylko za dużo dialogów, a za mało opisów. Myślę, że jeszcze będzie dobrze. Pomysł ciekawy, więc czekam na ciąg dalszy.
    Jessica D.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dodałam do ulubionych:) Świetne:) Czekam na kolejny:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahaha, świetny rozdział. Podoba mi się sprzeczka Kate i Miu ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej! :)
    Wpadłam na bloga przez przypadek. Zachęcili mnie bohaterowie i sam wygląd;)
    Z chęcią wszystko przeczytałam- nudy .xd
    Muszę stwierdzić, że masz wielki talent! :)
    Piszesz na prawdę wspaniale. Masz wielki talent i potencjał<3
    Wszystko jest wspaniałe.
    Dawno nie czytałam tak wspaniałego opowiadania.
    To wspanialy pomysł.
    A więc blog jest
    wspaniały,
    zajebisty,
    genialny,
    extra.
    Już nie mogę sie doczekać NN ! :)
    Całuski! xx

    Chciałabym Cię też do mnie zaprosić.
    Będę wdzięczna jak wpadniesz i ocenisz<3
    Obserwujemy? :)
    http://hello-in-my-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz :), ale pragnę podkreślić, że JESTEŚMY tu we DWIE

      Usuń
  5. Świetny rozdział. Co ja gadam... Epicki!
    Dialog dziewczyn, bezcenny ;D
    Czekam na next, pozdrawiam i wenki życzę! :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarze :)
Link do siebie zostaw w odpowiedniej zakładce ^^
Hejty i inne takie nie są tu tolerowane :P

Czytelnicy :)