piątek, 22 listopada 2013

Rozdział 13

- Oczami Kate -

     Miałam ogromny problem z wybraniem ciuchów na randkę z Zayn'em. To spotkanie można, a właściwie to należy nazwać randką. Do tej pory na wspomnienie jego miękkich ust dostawałam dreszczy. Byłam tak podekscytowana, że nic mi nie pasowało z moich ciuchów. W końcu jednak znalazłam coś idealnego. Góra to była biała koszulka bez rękawów, z kołnierzykiem i zapinana na guziczki. Dół natomiast składał się oczywiście z czarnych rajstop, które założyłam pod czarną, rockową spódniczką mini. Nigdy do tej pory nie nosiłam spódnic, ani tym bardziej sukienek, bo po prostu ich nie lubiłam, jednak tym razem postanowiłam się "poświęcić". I w sumie to nie jest tak źle jak myślałam. Może się jeszcze do nich przekonam? Nie założyłam butów na obcasie tylko czarne conversy, a na siebie narzuciłam skórzaną kurtkę. Trochę wcześniej podkręciłam mocniej włosy tak, by moje rozjaśnione końcówki były bardziej wyraziste, rzęsy mocno wytuszowałam żeby sprawiały wrażenie gęstszych, a na usta nałożyłam czerwony błyszczyk. Gdy byłam już gotowa, była siedemnasta trzydzieści. Do torebki, która na marginesie też była czarna, wsadziłam telefon, portfel, klucz od pokoju i słuchawki, ale to ostatnie to tylko tak na wszelki wypadek. Postanowiłam poczekać na chłopaka na dole. Nadchodziła pora kolacji, więc czekając w holu, czułam i widziałam zdziwione spojrzenia "kolegów" z klasy oraz wściekły i zazdrosny wzrok Daniela. Chyba mi jeszcze nie wybaczył tego "przypadkowego" kopnięcia w krocze. No cóż, jak mi przykro.
     Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek mojego telefonu. Wygrzebałam go z torebki i czym prędzej odebrałam.
- Hej, siostra! - w słuchawce rozległ się radosny głos mojego starszego brata.
- Hej, Max! - uśmiechnęłam się do siebie. - Co słychać?
- Nudno tu bez ciebie. Pokłóciłem się z matką. Ben gdzieś wyjechał z dziewczyną, ja jak na razie nie znalazłem pracy, więc przyjeżdżam do ciebie za dwa dni!
- Naprawdę? - spytałam podekscytowana. Wolałam nie pytać o co się pokłócił z mamą. I tak sam mi powie, jak przyjedzie. No i teraz nie mogłam przepuścić takiej okazji do dogryzienia mu. - Już się za mną stęskniłeś? Minęły dopiero trzy tygodnie, Max.
- No, niestety. Nie mogę bez ciebie wytrzymać, mała. - zaśmiał się. - A co ty masz taki radosny głosik?
- A... bo idę na randkę.
- Co?! Minęły dopiero trzy tygodnie, a ty już żeś sobie kogoś znalazła? No, siostra, jestem pod wrażeniem. Kim jest ten szczęściarz?
- Ma na imię Zayn i ma dziewiętnaście lat.
- I co, i może jeszcze jest z tego twojego One Direction?
- A nawet jeśli, to co?
- Uważaj, bo ci uwierzę. - prychnął.
- Dobra, jak nie wierzysz, to ja ci przyślę moje zdjęcie z nim jak tylko tu przyjdzie. Czyli dokładnie za...
- Hej, Kate.
     Odwróciłam się i ujrzałam dobrze znanego mi Mulata, z którym byłam umówiona.
- Ok, już nie musisz mi wysyłać tego zdjęcia. - usłyszałam jeszcze zdziwiony głos Maxa, zanim się rozłączyłam.
     Uśmiechnęłam się do chłopaka i dostrzegłam, że trzyma w dłoni czerwoną różę, którą po chwili mi wręczył. Podziękowałam mu delikatnym buziakiem w policzek. Pod ustami poczułam lekki zarost, który lekko mnie zakuł, uważałam jednak, że wygląda z nim bardzo przystojnie i dojrzale. Czarna grzywka opadała mu zawadiacko na czoło. Był ubrany w czarny, rozpięty sweter, spod którego wystawał biały t-shirt. Jego długie, szczupłe nogi opinały ciemne jeansy, a na stopach miał czarne trampki. Cholera jasna, jaki on przystojny!
- To gdzie idziemy na to sushi?
- Zobaczysz. - uśmiechnął się tajemniczo.
     Złapał mnie za rękę i wyszliśmy na dwór. Poprawiłam okulary, które musiałam tego wieczoru założyć. Dawały moim oczom niesamowite ukojenie. Chłopak zauważył mój ruch.
- Nie wiedziałem, że nosisz okulary.
- Na co dzień noszę soczewki, ale one są strasznie denerwujące. - wyjaśniłam, wzruszając ramionami.
     Soczewki są naprawdę irytujące. Ciągle się przesuwają lub wypadają, a w moim przypadku często zmieniają trochę kolor oczu.
- Też noszę soczewki, przynajmniej na koncertach. - oznajmił Malik. - A tobie ślicznie jest w okularach i powinnaś w nich częściej chodzić. W nich barwa twoich oczu wydaje się być jeszcze intensywniejsza.
     Zarumieniłam się standardowo, na co ten zareagował cichym chichotem.
- Dlaczego gdy mówię ci coś miłego, ty się zawsze rumienisz? - spytał z zaciekawieniem.
- Po prostu nie jestem przyzwyczajona do komplementów. - mruknęłam.

...w restauracji...

      Kiedy usiedliśmy przy stoliku, od razu pojawił się przy nas kelner.
- Witamy w naszej restauracji. Co podać? - spytał z miłym uśmiechem.
     Na razie zamówiliśmy sobie jedynie coś na przystawkę i coś do picia. Gdy mężczyzna odszedł, by zrealizować nasze zamówienie, pogrążyliśmy się w rozmowie. Zayn poprosił mnie, żebym opowiedziała mu coś o sobie i swojej rodzinie. Nie lubię mówić o sobie, ale o rodzinie mogę coś opowiedzieć.
- Hm... Mój ojciec, Teodor - zaczęłam cichym głosem. - był świetnym pisarzem, byłam nawet współautorką paru jego książek i to on zaszczepił we mnie tą miłość do książek i pisarstwa. Urodził się tutaj w Londynie. Zmarł dwa lata temu. - Malik ścisnął moją dłoń w geście pocieszenia, co odwzajemniłam. - Mama za to jest Hiszpanką, wziętą lekarką i praktycznie nie ma jej w domu. Mam dwóch starszych braci. Benjamin ma dwadzieścia jeden lat i studiuje medycynę, poszedł w ślady mamy. Max ma dziewiętnaście lat i teraz po liceum postanowił zrobić sobie rok przerwy, żeby zarobić na swoje studia. Ludzie często biorą nas za bliźnięta, bo jesteśmy do siebie bardzo podobni z wyglądu jak i charakteru. I przyjeżdża tu za dwa dni. Biedaczek, stęsknił się i nie może beze mnie wytrzymać dłużej niż trzy tygodnie. - zachichotałam, a chłopak wraz ze mną.
- A ty? - spojrzał na mnie tymi pięknymi, brązowymi oczętami, a ja poczułam jak się rozpływam.
- Ja? Nie lubię za bardzo o sobie mówić, bo z natury jestem introwertyczką. - wzruszyłam ramionami.
- Introwertyczką?
- Czyli osobą zamkniętą w sobie. Trudno jest mi mówić o sobie i o tym, co przeżywam w danej chwili itepe.
- Ale coś już jednak o sobie opowiedziałaś. - uśmiechnął się, ukazując w uśmiechu idealnie białe zęby. - A tak poza tym to ja też nie jestem zbyt wylewny uczuciowo.
- Tak, ale ty jesteś facetem. - zaśmiałam się. - I mimo, że zdarzają się wyjątki, to faceci z reguły nie są zbyt wylewni. A po drugie mnie doświadczyło życie.
- Niech zgadnę. Daniel?
- Nie tylko. Ale po części również on. Możemy jednak o tym nie rozmawiać? Miało być miło, przyjemnie i wesoło, a rozmowy o moim życiu na pewno takie nie będą. Kiedyś ci o tym wszystkim opowiem, obiecuję. Ale nie dzisiaj.
- Ok. Ale trzymam cię za słowo! - zgodził się. Pochylił się nad stolikiem i delikatnie musnął wargami moje usta w czułym pocałunku. Chcąc przedłużyć pocałunek, pociągnęłam go tak, że wylądował na siedzeniu obok mnie i wpiłam się w jego wargi. Poczułam jak się uśmiecha, ale oddał pocałunek. Mogłabym go całować przez cały czas, a i tak nigdy by mi się to nie znudziło. Co jak co, ale Zayn umie całować. I to świetnie. W końcu oderwaliśmy się od siebie, by zaczerpnąć trochę powietrza. Posłałam mu nieśmiały uśmiech, na co Mulat musnął mój policzek i zajęliśmy się przystawkami, które przed chwilą przyniósł kelner. Kiedy już to zjedliśmy, zamówiliśmy danie główne, a potem deser.
     Później poszliśmy uregulować rachunek. Trochę było przy tym zamieszania, bo upierałam się, by zapłacić za swoją część. Nie jestem feministką, ale za jedzenie zawsze wolałam płacić sama, bo zazwyczaj przez swój niekontrolowany apetyt zamawiałam dużo i nie chciałam, żeby ktoś przeze mnie został bankrutem. Jednak Zayn postawił na swoim i w końcu wyszliśmy z uregulowanym rachunkiem. Szliśmy przez jakiś czas w ciszy, gdy nagle zaczął wiać chłodny wiatr. Niestety, skórzana kurtka nie daje tyle ciepła, więc niemal od razu zadrżałam. Poczułam jak chłopak obejmuje mnie swoim silnym ramieniem. Posłałam mu uroczy, a przynajmniej mam taką nadzieję, i pełen wdzięczności uśmiech i wtuliłam się w niego ufnie.
- A tobie nie jest zimno?
- Nie. Ty mnie skutecznie ogrzewasz.
      Słysząc tą odpowiedź, przytuliłam się do niego jeszcze mocniej. Była jeszcze jedna rzecz, o którą chciałam go spytać, ale nie miałam tyle odwagi. Nie chciałam go urazić tym pytaniem, dlatego postanowiłam, że zadam je przy innej okazji. A poza tym ta cisza, która nas otaczała, była taka przyjemna...
     W pewnym momencie dotarło do mnie, że zachowujemy się jak... para. Ile my się właściwie znamy? Niewiele ponad trzy tygodnie, jednak w tamtej chwili czułam, jakbyśmy znali się całe wieki. Wiem, że zabrzmiało to bardzo banalnie, ale czasem to właśnie takie najbardziej banalne rzeczy i stwierdzenia najlepiej oddają nasz stan ducha. I w sumie nie przeszkadzało mi to, że zachowujemy się jak para. Jeśli mam się tak czuć przez cały czas, jak się w tej chwili czuję, to ja jestem jak najbardziej za. Na razie wolałam nie myśleć o tym, że za jakiś miesiąc mnie już tu nie będzie, a najwcześniej w Londynie zawitam ponownie za rok. Niestety nie znam tu żadnej rodziny ze strony ojca, do której mogłabym przyjeżdżać na święta czy ferie. Chciałabym tu zamieszkać. Tu żyć. Tu pracować. Tu się zakochać...
      Mijaliśmy właśnie jakąś knajpę, gdy zauważyłam, że ktoś za nami idzie, a dokładniej ktosie, a jeszcze dokładniej to dwóch ktosiów. Na początku się tym nie przejęłam, bo pomyślałam, że tamte dwie osoby idą po prostu w tym samym kierunku co my. Jednak kiedy Zayn zaczął skręcać coraz bardziej zawile, przekonałam się, że to nie przypadek ani nic w podobie.
- Też zauważyłaś, że tamta dwójka ciągle za nami idzie? - szepnął mi do ucha udając, że całuje mnie w czubek głowy.
- No. Na początku myślałam, że to przypadek, ale teraz wiem, że nie.
- Jak myślisz, kto to może być? - spytał. - Bo ja mam parę swoich typów.
- A ja mam dwa. I mam pomysł jak się przekonać, czy dobrze myślimy.
- Jaki? - w jego głosie zabrzmiało zaciekawienie.
      Na ucho wyszeptałam mu mój jakże zacny plan. Zareagował na niego chytrym uśmieszkiem. Na sygnał rozdzieliliśmy się i niewidocznie okrążyliśmy tą dwójkę, która stanęła w miejscu i zdziwiona rozglądała się na wszystkie strony. Gdy zbliżyliśmy się nich od tyłu dostatecznie blisko, dotarły do mnie dwa dobrze mi znane głosy.
- Gdzie oni się podziali?
- Gdzie poleźli? Jak mogłeś ich zgubić?!
- Ej, to nie tylko moja wina!
      Odchrząknęliśmy jednocześnie. Osoby, które "przypadkiem" za nami szły, odwróciły się w naszą stronę. Trochę mnie zamurowało widząc, kto nas śledził, ale jakaś część mnie jednak spodziewała się takiego obrotu spraw.
- Ładnie to tak szpiegować swoich przyjaciół?



Podobał Wam się rozdział?
Tak po przeczytaniu i przepisaniu go, stwierdzam (Kat), że jednak nie jest zbyt romantyczny... Chyba mi się wyczerpał zasób romantyzmu :P

Ale mimo wszystko mamy nadzieję, że się Wam podobał, mimo, że jest tylko punkt widzenia Kate.
17 komentarzy = Rozdział 13
Do zobaczenia wkrótce!
Kat i Luśka xx.

Czytelnicy :)