środa, 3 kwietnia 2013

Miu Inaba


Ohayou, Kon'nichiwa, Konbanwa

Chyba wypadało by się przedstawić, nie? A więc nazywam się Miu Inaba. Ewentualnie Inaba Miu - do wyboru, do koloru. Zrycie, co nie? Ale cóż... mam tak jakby japońskie korzenie. A mianowicie mój ojciec jest Japończykiem. Wiele lat temu, kiedy po ziemi stąpały dinozaury, a Zeus rządził Olimpem robiąc co mu się tylko podobało, pewna polska, świeżo opieczona architektka wyjechała do Japonii w poszukiwaniu pracy. Zamiast niej jednak znalazła miłość. Koniec ckliwej, romantycznej historyjki. No i owocem tegoż związku jestem ja, oraz mój młodszy brat Adam. Jest on cholernie nieznośnym dzieciorem, który aktualnie ma 11 lat. Ale o nim innym razem. Wróćmy do mnie.

Urodziłam się pewnego burzowego dnia 13.01.1995 w japońskim mieście, znanym pod pseudonimem Osaka, lecz ja wolę je nazywać "Miejscem narodzin legendy". Kilka lat później, a dokładniej siedem, familia zdecydowała się wrócić w rodzinne strony mamusi, więc o to tym sposobem znalazłam się w Polsce i jestem w niej do dzisiaj.

Jakbym miała siebie opisać... niska, chuda, o ciemnych oczach oraz włosach, których kolor podchodzi pod rudy. Wredna, egoistyczna, ironiczna, sarkastyczna, mściwa, złośliwa i szczera do granic możliwości gówniara. Nienawidzę okazywać uczuć. I nie znoszę również, kiedy ktoś nadmiernie okazuje je względem kogokolwiek. Mam od cholery pewności siebie i ogólnie uważam, że jestem jakąś księżniczką. Nie, nie królową. Księżniczką. Jedynymi wyżej ode mnie postawionymi rzeczami na tym świecie są matma i fizyka - moje ukochane przedmioty. A no i może jeszcze język włoski i grecki. Nic poza tym. To chyba jedyne, co toleruję. Większości rzeczy po prostu nienawidzę i niestety okazuję to przy każdej możliwej okazji, na przykład ciągle hejtując ulubiony zespół mojej przyjaciółki. Ale mniejsza z tym.

Czy interesuję się czymś szczególnym? Raczej tak. Odkąd pamiętam gram na pianinie i wychodzi mi to całkiem nieźle. Poza tym od czasu do czasu śpiewam.

Dlaczego zgodziłam się wyjechać na ten cały obóz? Szczerze? Jakoś nie miałam na to ochoty, ale gdy przed oczami pojawiła mi się wizja spędzenia wakacji w towarzystwie Adama i do tego wielce oburzonej po powrocie Kate... zgodziłam się na wyjazd niemal od razu.

1 komentarz:

Dziękujemy za komentarze :)
Link do siebie zostaw w odpowiedniej zakładce ^^
Hejty i inne takie nie są tu tolerowane :P

Czytelnicy :)